Papu

Papu
Jako że generalnie nie jestem wybredny nie mam problemów z żarciem w Japonii. Nie lubię grzybów, szpinaku i oliwek. Reszta jakoś ujdzie, a przynajmniej tak myślałem. Jeszcze jak byłem w Osace Pan Tanaka zabrał nas na kaiten zushi, czyli suszarnię, w której można tanio zjeść susi, które jeździ sobie na talerzykach wokoło środka restauracji. Brałem co chciałem, nie zważając na ceny, ale też nie za dużo, bo by mi było głupio. (Choć i tak zjadłem 10 porcji). Wybierałem na chybił trafił, bo nie jestem mistrzem kuchni, ani od strony przygotowywania dań ani od pamiętania jak się nazywają. Ogólnie to potrafię sporo zjeść i jest to moja jedyna zdolność, jeśli tak to można nazwać. (Babcia jest zadowolona). Węgorze, ośmiornice, kałamarnice, kraby – mmm, pychota. Łosoś też super. Biorę następny. Jakieś malutkie rybki owinięte w wodorost. Przegryzam, „woń” wydobywa się w ustach, czuję smak. Cholera, niedobre. Cholercia, bardzo niedobre. Jem dalej, w końcu twardy ze mnie zawodnik. Zjadłem. Niestety zostało jeszcze jedno. Kuuurcze, taki prezent od Pana Tanaki to nie mogę nie zjeść. No to jem z najszczęśliwszą miną jaką potrafię zrobić, czyli taką, żeby nie wyglądało jakbym miał zaraz zwrócić pożywienie z ust. Udało się. To była najgorsza rzecz jaką jadłem w Japonii. Rybki nazywają się shirasu i no cóż, nie polecam! :D
1.    Takoyaki
Wiem, bo i mam też takie osoby w rodzinie, że niektórzy brzydzą się owocami morza, mimo że w Polsce jemy przecież serca, flaki, nerki itd., co nie wydaje się mniej „obrzydliwe” niż jakaś na przykład krewetka. Tutaj zdarzyło mi się jeść malutkie skorupiaki w całości, włącznie z oczami, których nie było w żaden sposób czuć. Jadłem też wnętrzności krowy, które nie były co prawda rarytasem (polskie flaki są lepsze), ale też nie były złe. W ogóle takoyaki, czyli właśnie podsmażana ośmiornica to cudeńko.

Wnętrzności krowy

Takoyaki w jednej z restauracji
Jeśli lubicie takie gumiaste, dobre przysmaki to polecam. Najlepsze zdarzyło mi się jeść w Nowy Rok w świątyni, świetnie zrobione i podane z bardzo smacznym sosem.
2.    Udon
Na stołówce prawie codziennie serwują udon. Jest też do wyboru soba oraz ramen, ale najbardziej do gustu przypadł mi właśnie udon. Niby nic, bo to po prostu zupa z makaronem, ale smak ma boski! Jest w opcji na zimno oraz, tak jak zawsze biorę, na ciepło. Do tego dokładają też wodorosty wakame oraz coś na kształt cebulki. Ja posypuję to sobie lekko ostrą przyprawą tōgarashi. Ramen nie przypadł mi do gustu aż tak jak udon, mimo że wiem, że jest ogrom osób, które uwielbiają tę potrawę. Dla mnie jest po prostu smaczna i dobra na chłodne dni, gdy wypala usta, hehe

Ramen
W pamięci utkwiła mi chwila, w której próbowałem wypić zupę, która pozostała po zjedzeniu wszystkiego innego, ale skapitulowałem, bo była za ostra ;D (są też łagodne wersje).
3.    Karē
Gdy Maciej pyta mnie co dzisiaj jem na stołówce traktujemy to jako żart, bo odpowiedź jest oczywista. Udon oraz karē. Wszystko takie proste, a jakie dobre! Ryż w połączeniu z pysznym sosem oraz drobniutkim mięsem. Naprawdę, mało mi trzeba :D Oczywiście mogą występować przeróżne wariacje tych dań. Ostatnio jadłem na przykład karē, w którym zamiast mięsa były krewetki.

Karē z krewetkami

Japonia to, mam wrażenie, raj dla osób, które lubią ryby oraz mięso. Może nie chodzi o to, że jest tu tego więcej niż w Polsce (no, ryb może i tak), ale jeśli spojrzeć na ten kraj poprzez pryzmat wegetarianina to wyda mu się zapewne strasznie mięsożerny nie dający zbytnio okazji dla lubujących się w roślinach. Większość rzeczy, które jem na co dzień, nawet jeśli nie jest mięsem to jest zrobiona na mięsie. O ile można kupić chleb, jogurty czy jakieś dżemy to na ciepło będzie już trudniej zjeść coś na mieście. Jak jednak mówi moja dziewczyna wcale nie jest tak gorzej niż w Polsce, po prostu nie wiemy gdzie są dane sklepy i restauracje, w których można coś „zielonego” zjeść.

Standardowy zestaw na stołówce: udon, karē, czasem też i miso

Komentarze

  1. owoce morza lubię, także pewnie spodobałoby mi się jedzenie w Japoni

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać: spolszczony zapis "susi" jest u Ciebie zabiegiem celowym? Bo strasznie to po oczach kłuje...xp A co do ramenu to zgadzam się w 100% - niby dobry, ale udonu nigdy nie przebije!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga