Osaka (hotel)
W Japonii wszystko mnie fascynuje. Zastanawiam się kiedy to minie, ale jak na razie mam ochotę czytać każdy tekst, który mi się napatoczy i ma związek z życiem codziennym. Swoją drogą życie to rozpoczęło się w hotelu bardziej na obrzeżach Osaki, do którego dojechaliśmy miejskim pociągiem. Osaka faktycznie nie jest zbyt pięknym miastem. Wszystko po drodze wydawało się małe, zorganizowane w kwadraty i po prostu nie zachwycało wyglądem. Dostaliśmy pokój we dwójkę.

Tak jak widać jestem nieco za wysoki na warunki japońskie i to nie tylko w tym hotelu. Często jak jest toaleta w pokojach to, aby do niej wejść trzeba przejść przez próg na podwyższeniu. Jest to bardzo dobry moment, żeby uderzyć głową we framugę. Raz już zaliczyłem dzwona. Nie polecam. Jako że to Japonia to też informacje rozwieszane w korytarzach hotelu są nieco inne. Pierwsze co w nim sfotografowałem to tabliczka z napisem co robić, gdyby zastało mnie trzęsienie ziemi.
Co zrobić, gdy zastanie nas trzęsienie ziemi?

Co ciekawe zaznaczone jest jaką jego siłą mam się w ogóle przejmować. Jako że niestety nie potrafię (jeszcze…) ocenić tego swoim polskim umysłem to pozostaje mi spoglądać w telewizor, gdzie podawane są takie informacje. Pytanie tylko czy mądrym jest mieć wtedy włączone urządzenia elektryczne… W każdym razie przy 5-tce trzeba uciekać na zewnątrz. Hotel, w którym byliśmy przez te 3 dni zaskoczył nas swoją wewnętrzną strukturą. Nie mogliśmy się połapać jak dojść do swojego pokoju, który był na 3 piętrze. Często wychodziliśmy przez to na korytarze, w których wisiało pranie i znajdowały się bodajże schody przeciwpożarowe. Kto chciał mógł je wywiesić i później ściągnąć. Wisiała jedynie plakietka z napisem „proszę nie kradnij”… oczywiście taka nie wisiała, ale proszono o nie pomylenie swoich ubrań z ubraniami innych klientów.
Prośba o niepomylenie wywieszonych ubrań

Naprawdę był to labirynt... do czasu, aż się zorientowaliśmy, gdzie są właściwie schody. Generalnie mam wrażenie, że w Japonii wiele jest tabliczek z różnego rodzaju „prośbami” w trosce o dobro nasze i innych. Co prawda nie można powiedzieć, że i w Polsce nie ma tabliczek np. w stylu „prosimy zachować ciszę”, aczkolwiek tutaj jest tego chyba więcej.
Prośba o zachowanie ciszy

Ciekawe czy po jakimś czasie zacznie mnie to irytować? Obok wyrka, a właściwie na nim był przywieszony napis z prośbą o nie palenie papierosów w łóżku 寝たばこ (netabako), tudzież, jak się śmialiśmy z Maciejem, o nie jaranie ćmika na dobranoc (zbyt dosłownie potraktowaliśmy znaki kanji).
Zakaz ćmiczka na dobranoc ;)

Jak łatwo zauważyć zwroty do klienta są pisane w keigo, czyli języku grzecznościowym znacznie bardziej rozbudowanym niż nasz „Pan i Pani”. Z drugiej jednak strony, gdy sobie pomyślę o polskim „nasz klient – nasz pan” to nie odbiegamy w tym względzie aż tak daleko od Japończyków, którzy zdają się to po prostu wyrażać nie tylko w zachowaniu, ale także w warstwie językowej. Rzecz jasna Japonia nie jest jakimś nieskazitelnie czystym bytem i zdarza się czasem zauważyć coś, co wcale nie wygląda na grzeczniutki zwrot, a raczej jak rozkaz. W tym przypadku chodzi o zwykłe „nieupoważnionym wstęp wzbroniony” z „jedynie” dwoma wykrzyknikami.
Nie wchodzić!!

Być może obcokrajowcy nie rozumieli po japońsku, to dodano wykrzykniki, które zrozumieją na pewno!! Napisy są pisane w różnych czcionkach i o ile osobom, które znają japoński to raczej nie przeszkadza o tyle początkującym na pewno. Z tego względu cieszę się, że uczniowie nie zawsze dostają ode mnie materiały w jednej i tej samej standardowej czcionce (programu Word) „Mincho”. Na zdjęciu prosty napis na drzwiach informujący o miejscu na powieszenie swoich rzeczy.
No po prostu wieszak... ^^'

Trudno mi nawet powiedzieć czy to było pisane odręcznie czy może jest to czcionka pozorująca taki styl. W każdym razie wygląda ładnie. Inną sprawą jest rozczytywanie pisma ręcznego i pisanego na szybko. Dobry trening, choć jest hardo :D Niemniej i tak jest to łatwiejsze niż czytanie recepty od polskiego lekarza (c.d.n.)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Papu