No to English
Jak myślicie w jakim języku zagadują mnie Japończycy? W końcu w żadnym calu nie wyglądam na Azjatę (no chyba, że się akurat śmieję). Wydaje mi się, że większość jednak po japońsku. Nie wiem czy to częściowo z nieznajomości angielskiego czy z tego, że przecież ja-gaijin (obcokrajowiec) mogę rozumieć po japońsku. Zagadywanie po angielsku gaijina nie jest przecież niczym dziwnym, nawet jeśli mój japoński rozmówca słyszał jak mówię „arigatō gozaimasu” (dziękuję) czy „ohayō gozaimasu” (dzień dobry) bez amełykańskiego akcentu to nie znaczy, że umiem coś ponad to. Choć dobre i to, są tacy autorzy, którzy zwykli mówić „ohayō gozaimasen” (coś w stylu „dzień niedobry”) i dziwili się, że nikt ich nie rozumie. Sytuacja zaczyna nabierać kolorytu, gdy ja odpowiadam po japońsku, a mój interlokutor uporczywie obstaje przy angielskim. Taka typowo niezręczna sytuacja nie uchowała mi się w pamięci. Większość była z rodzaju, nie dosłyszałem czegoś i dostałem powtórzenie, ale po angielsku. Dawałem za wygraną. Czasem jednak miło jest zobaczyć odwrotną sytuację. Pani zaczyna mówić po angielsku, ja pytam po japońsku i od razu dostaję odpowiedź „o to po japońsku Pan umie” i dalej wiązanka we „właściwym” języku. I o ile z ze mnie idioty nie robiono to z Macieja już tak. Załatwiał sprawę z Internetem i poprosił, aby pan mówił wolniej (prawda jest taka, że mówią te formułki jak z automatu), no to Pan zaczął „teeee zapiiiisyyyy umoooowyyyy oznaaaczaaaają, żeeee” … Wpienił się ;D
Czy da się z samym angielskim?
Gdybym miał udzielić odpowiedzi „tak” albo „nie” odpowiedziałbym „tak”. Z tym, że ciągnęłoby się za tym długie „aaaale”. Trzeba być naprawdę rozgarniętym, żeby poradzić sobie z samym angielskim. Nie wszystkie napisy są przetłumaczone, a czasem dla pewności trzeba się o coś dopytać. Niektórzy boją się rozmawiać po angielsku, bo uważają, że nie potrafią. W każdym razie sądzę, że większa szansa jest na to, że my zostaniemy zrozumiani niż my zrozumiemy ich. Wymowa kuleje strasznie. Ale od czego mamy ręce, rysunki itd. Da się (turystycznie). Też nie chcę uchodzić za jakiegoś znawcę w tym temacie, bo po angielsku prawie w ogóle tutaj nie rozmawiam (z Japończykami). To są jedynie obserwacje otoczenia.
Pijesz ile chcesz! Nomihōdai
Super sprawa! Płacisz raz i pijesz ile chcesz, zapraszamy! No to poszliśmy pierwszy raz na nomihōdai.

Jeden z mocniejszych japońskich trunków, około 20% alkoholu.

I nie, to nie jest tak, że pijesz do rana za jedną cenę. Płaci się zwykle około 1500 jenów za 2 godziny picia (są też opcje dłuższe i krótsze) i w przeciągu tych 2 godzin można zamawiać cokolwiek się chce z określonego menu. Niektóre menu z lepszymi trunkami mogą być droższe. Zawsze trzeba jednak oddać pustą szklankę w miejsce kolejnej. Pani zaczęła coś mówić o jedzeniu, ale nie słuchałem, bo mnie to absolutnie nie interesowało, nie byłem głodny. Zdałem się na dwójkę, która przyszła ze mną. Jak się jednak później okazało byłem ignorantem, bo to było istotne. Pijemy, pijemy, Pani ponownie przychodzi i pyta się co zamawiamy do jedzenia, a my takie „o.O”, ale przecież nie chcemy. „No ale muszą Państwo”. Ojej, coś poszło nie tak. W większości nomihōdaiów trzeba domówić jedzenie i za nie zapłacić. Dlatego reklamy w stylu „poniżej 1000 jenów za 2 godziny!” to, no cóż, taki chwyt marketingowy. Zawsze pytajcie, jeśli nie chce się Wam czytać, czy trzeba domówić jedzenie, i jak tak to ile. Czasem jest też jakaś symboliczna opłata za… w sumie nie wiem co, nazwijmy ją „za stolik”. Pewnie różni się w zależności od miejsca, ja płaciłem 300 jenów. Niemniej nomihōdai się opłaca. Kilka razy zdarzyło mi się go nie wziąć i zabolało to moją kieszeń, ała.

Komentarze

  1. Pisz częściej. Bardzo lubię czytać opowieści z Japonii

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez lubię czytać to co piszesz o Japonii :) Czekam na więcej :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Też niecierpliwie czekam, odwiedzę Japonię w kwietniu więc wszelkie świeże info, ciekawostki i porady mile widziane :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Papu