W końcu po 7 latach od rozpoczęcia studiów na japonistyce przyjechałem do Japonii. Jak do tego doszło? Dlaczego tak późno? Co się u mnie dzieje tutaj na miejscu? Chciałbym się tym z Wami podzielić.
"No to w drogę" - 24.11 (金)
Jako że lot mieliśmy o 6:35 rano z Warszawy trzeba było tam jeszcze jakoś dojechać z Poznania. Jechały ze mną dwie najważniejsze osoby w moim życiu, czyli Mama oraz Dominika. Samochód dzielnie prowadziła Mama, dlatego że my ucięliśmy sobie dosyć długą drzemkę na tylnych siedzeniach. Maciej (mój ziomek w podróży) już o 3 w nocy pisał "gdzie jesteś?". Przyjechał zdecydowanie za wcześnie na lotnisko. My dotarliśmy gdzieś około 5 rano, po drodze mijając znak z napisem "BARDZO DROGI PARKING". Sądziłem, że Mama go zauważyła, ale oceniając po jej późniejszym zdziwieniu przy zapłacie za rachunek na kwotę 51 zł, nie. Na lotnisku nie byłem co prawda pierwszy raz, ale nigdy nie musiałem przechodzić tych wszystkich procedur. Linie "Air France", którymi lecieliśmy, zezwalały na jeden duży bagaż - 23 kg i podręczny - 12 kg. Do tego można było wziąć torbę na laptopa. Ja, człowiek, który niespecjalnie potrzebuje tony bagażu zapakowałem się na 17 kg plus 9 kg w podręcznym (i w środku jeszcze laptop). Dużą walizę wzięto ode mnie na początku i potem poszliśmy już do bramek, gdzie sprawdzali drugi bagaż. Tam musieliśmy się pożegnać. O dziwo nie było aż tak źle jak to sobie wyobrażałem. Ledwo łzy Mamie poleciały, a Dominika twarda sztuka nie uroniła ani jednej. (Prawda jest taka, że za 2 tygodnie też tu przyleci, bo do twardych, lekko mówiąc, to ona nie należy). Maciej pożegnał się ze swoją rodziną i poszliśmy. Czułem się jakbym był nagi. Wyciągnąłem laptopa, komórkę i wszystko z kieszeni, ściągnąłem kurtkę i myślę sobie "no chyba wystarczy tej", a tu się okazuje, że musiałem ściągnąć zimowe buty, bluzę z kapturem, a także pasek od spodni. No cóż, dla Japonii wszystko. Ostatnie spojrzenie na dziewczyny i w drogę! A właśnie, dlaczego ja tam byłem z Maciejem?
Japonistyka na UAM-ie
Pewnie też dostajecie w twarz pytaniem "dlaczego japonistyka", "dlaczego Japonia". U mnie zaczęło się strasznie idiotycznie. I właśnie nie, nie było to ani anime ani manga. Była to Koreanka. Spodobała mi się jedna modelka, myślałem, że jest Japonką i dopiero po jakimś czasie, ja - niekumaty, zorientowałem się, że jednak nie. Na dzienne studia dostałem się w 2010 roku, a który mamy? Tak, wiele się działo. Zrobiłem sobie dwuletnią przerwę po licencjacie, a nie poleciałem na czwartym roku dlatego, że w tamtym czasie sytuacja tego wymagała. Poczekałem rok i oto jestem. Studia bardzo sobie chwalę. Nie są bez wad, ale naprawdę da się na nich nauczyć japońskiego. Sam program istnieje tylko dzięki wysiłkowi naszych nauczycieli i mimo że nie mieliśmy wyboru gdzie ani z kim polecimy bardzo się cieszę, że się udało. Ja trafiłem na Macieja, bardzo specyficzną osobę. Jest po 2-gim roku, nie boi się mówić po japońsku, co jest bardzo ważne, bo moim zdaniem to jest pierwszy poważny krok w nauce japońskiego. Krok przełamania się, wyzbycia się strachu mówienia, że się popełni błąd, że ktoś nas wyśmieje. Jasne, popełnicie błędy, ja je też popełniam, ale bez prób to kupa z tego wyjdzie, a nie japoński. 
Pierwsza podróż samolotem
Wsiedliśmy do samolotu, który leciał do Paryża. Nie za duży, ale jak na pierwszą podróż w sam raz. Dostaliśmy mały posiłek, którym był rogalik (później widząc jak jesteśmy głodni dano nam jeszcze jeden) i po trzech godzinach byliśmy już w Paryżu. Zdjęcia kijowe, bo Maciej nie wiedział co wybiera i mieliśmy miejsca tuż obok skrzydła. W Paryżu czekaliśmy 5 godzin i bezproblemowo wsiedliśmy do kolejnego samolotu, tym razem już prosto do Osaki. Ten to był byk, ale miejsce znowu obok skrzydła, tym razem już naprawdę dużego. Silnik zresztą też nie należał do najmniejszych.
Wielkie skrzydło i silnik samolotu do Osaki

Dostaliśmy 2 dania, można powiedzieć, że mini obiadki. W pierwszym była strasznie dobra wołowina, podobno japońska. Naprawdę polecam. Jedyne nad czym płakałem to szpinak w obu daniach, ale i tak się najadłem.
Jedzenie w samolocie z Paryża do Osaki

Co można było robić w samolocie? Oglądać filmy. I tak jak dotąd nie oglądałem filmu z japońskim dubbingiem, tak tym razem obejrzałem dwa (i pół) – „Dziewczynę z pociągu” oraz „Wonder woman”. Co ciekawe, miałem wrażenie, że są prostsze do zrozumienia niż nie jeden serial japoński. Później zacząłem jeszcze oglądać bajkę o jakimś ~szefie bobasie, ale już jej nie dokończyłem. Słuchawki dostaliśmy, bo tak się złożyło, że nikt z nas nie wziął swoich. Panel dotykowy, który był przed nami można było ustawić w wielu językach. Polskiego chyba nie było, ale za to był japoński. Nie sprawdziłem wszystkich opcji, ale są i filmy, i muzyka i jakieś gry, nawet czat, który próbowaliśmy rozkminić, ale nam się nie udało. Gdy wybrałem „film” to ukazał mi ekran po lewej na zdjęciu.
Ekran wyboru filmu (po lewej) oraz menu (po prawej)

Można wyświetlać filmy w zależności od języka czy najnowszych hitów itd. Po wybraniu jakiegoś ukazują się informacje na jego temat. Tutaj jest akurat zacny „Obcy”. Po naciśnięciu „play”, tudzież プレー zacznie się seans. Dbając o moje „nie wkurzenie” się podana jest długość filmu oraz czas do końca lotu, aby się nie okazało, że w najważniejszym momencie będę musiał wyłączyć panel. Mi bardzo się spodobał przycisk 40, który cofał film o 40 sekund. Kilka razy go użyłem, gdy się okazało, że jednak chciałbym jeszcze raz obejrzeć daną scenę.
Informacje o filmie (u góry) oraz menu filmu (na dole)

Dostaliśmy też kartę z napojami, można było zamówić alkohol, ale jakoś nie mieliśmy ochoty na dodatkowe „wrażenia”. Oprócz filmu jedną z opcji, które mnie zainteresowały były informacje na temat różnych miast. Te o Osace są naprawdę ciekawe, wręcz zadziwiające „Osaka może nie jest najpiękniejszych miastem w Japonii”, zaczynają autorzy. No nie zachęcili mnie tym pierwszym zdaniem, ale przecież nic nas nie powstrzyma przed dalszym lotem! Bardzo podobała mi się też mapa, na której widziałem drogę jaką pokonał i jaką ma jeszcze przed sobą nasz samolot.
Droga samolotu z Paryża do Osaki. U góry widać pozostały czas lotu oraz odległość.

Było też zestawienie różnych informacji na jednym ekranie, ale niestety przez odbijające się światło zdjęcie kompletnie nie wyszło. Co się na nim (między innymi) znajdowało? Prędkość – 878 km/h!, wysokość, na której lecimy – 10667 metrów oraz na górze odległość do celu – 7446 kilometrów. Liczby piękne. Jak byliśmy w okolicach Korei to samolot wykonał taki manewr, który świetnie widać na mapie. Ominął Koreę Północną. Kim Dzon Un napędza wszystkim stracha. 北朝鮮 na mapie to właśnie ona, tudzież „on”, jeśliby utożsamiać postać z całym krajem.
Ominięcie Korei Północnej (北朝鮮)
 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Papu